Kolonie w Polsce
HomePageKongres PolakówProjekty → Kolonie w Polsce
Z wizyta na Zielonej Szkole – wydmy, wydmy, rakiety i Czerwony Kapturek
Ósmoklasiści polskich szkół w Bystrzycy, Gnojniku, Jabłonkowie, Karwinie i Wędryni w ciągu dnia zamiast siedzieć w ławkach poznają polskie wybrzeże, a wieczorem siebie nawzajem. Wszystko to dzięki projektowi Kongresu Polaków w RC, który Zieloną Szkołę nad Bałtykiem organizuje od kilkunastu lat. Obecnie w Jastrzębiej Górze trwa drugi turnus tej imprezy.
Tegoroczna Zielona Szkoła odbywa sie po dwóch latach przerwy wymuszonej przez pandemie. To dlatego zamiast klas siódmych wyjechali nad polskie morze ósmoklasisci. – To bardzo dobra decyzja, ze ten wyjazd został przesuniety do klasy ósmej, ze ominał tylko jeden rocznik, obecne klasy dziewiate. Moi uczniowie juz od klasy szóstej sie dopytywali, czy w klasie siódmej pojada na Zielona Szkołe. Wtedy nie było jednak tej mozliwosci – mówi nauczycielka Szkoły Podstawowej im. J. Kubisza w Gnojniku Joanna Szpyrc. Zarówno dla jej uczniów, jak i dla niej to nowe doswiadczenie. Jak podkresla, bardzo pozytywne.
Roman Cymorek przez trzynascie lat uczył w czeskiej szkole w Bystrzycy, rok temu rozpoczał prace w tamtejszej polskiej podstawówce. Jako „nowicjusz” jest pod wrazeniem tego, czym jest Zielona Szkoła nad Bałtykiem i jakie daje mozliwosci. – Jestesmy tu swiadkami integracji miedzy szkołami, uczniami i nauczycielami, która dalej bedzie owocowała, kiedy dzieci spotkaja sie w harcerstwie, na konkursach i wreszcie w Polskim Gimnazjum – podkresla. Zdaniem Danuty Niedoby, która przyjechała tutaj razem ze swoimi ósmoklasistami, integracja jest wazna równiez w ramach własnej klasy. – Te dzieci z powodu covidu nie miały okazji spedzac z soba czasu. Sa juz w ósmej klasie, a miały tylko rok, zeby sie poznac – podkresla.
Tu poznaje się swoją klasę
Zielona Szkoła nad Bałtykiem została zorganizowana po raz pierwszy w 2008 roku z inicjatywy ówczesnego wiceprezesa Kongresu Polaków Tadeusza Wantuły. Ewa Cielecka, nauczycielka karwinskiej polskiej podstawówki, doskonale pamieta te pierwsza edycje, a potem wyjezdzała na kolejne. – Pamietam osrodki w Karwii i Chłapowie. Majac to porównanie, moge powiedziec, ze hotel w Jastrzebiej Górze odpowiada nam najbardziej zarówno pod wzgledem zakwaterowania, wyzywienia, jak i zaplecza. Do naszej dyspozycji jest boisko oraz wieksze i mniejsze pomieszczenia, z których mozemy korzystac jako grupa – chwali mozliwosci, jakie daje osrodek wypoczynkowy VIS w Jastrzebiej Górze. Chociaz nie stoi blisko głównej drogi, od centrum dzieli go zaledwie kilka minut i tyle samo od plazy.
Z biegiem lat zmieniały sie nie tylko miejsca pobytu, ale takze polskie wybrzeze przestało byc dla wielu kraina nieznana. – Kiedy przyjechalismy tu po raz pierwszy, to tylko pare dzieci było juz wczesniej nad Bałtykiem. Teraz w 20-osobowej grupie znalazły sie tylko trzy osoby, które nigdy tutaj nie były. Polskie morze stało sie popularnym miejscem wyjazdów równiez całych rodzin – zauwaza Danuta Niedoba.
Chociaz nauczyciele nie mówia tego głosno, wyjazd z dziecmi na Zielona Szkołe to z ich strony wielka odpowiedzialnosc, duze poswiecenie i minimum wypoczynku. Zwłaszcza Z wizyta na Zielonej Szkole – wydmy, kiedy turnus – jak ten – obejmuje dwa weekendy i jedno swieto panstwowe, nasuwa sie pytanie, czy warto sie w to angazowac. – Jestem po raz trzeci i u mnie jest tak, ze najpierw, oj, nie chce mi sie jechac i walizke pakuje na ostatni moment. Nigdy jednak nie załuje, bo naprawde warto. Wszystko nas tutaj bardzo zbliza, te przezycia, mokre skarpetki, wyjazdy, sniadania. Do domu wracamy inni, wzbogaceni, jak jedna rodzina – przyznaje wychowawczyni jabłonkowskich ósmoklasistów Anna Kluz. Według Ewy Cieleckiej, idealnie jest, kiedy na Zielona Szkołe moze wyjechac wychowawca klasy. – Kiedy jedzie ktos w zamian, to wychowawca duzo traci. Przez te 12 dni, które tutaj jestesmy, poznajemy sie lepiej, mamy okazje równiez do bardziej prywatnych rozmów, a ja moge przyjrzec sie moim uczniom z innej perspektywy. To jest dla mnie bardzo cenne – dodaje nauczycielka z Karwiny.
Młoda krew
Ten program niby co roku sie powtarza. Sa wycieczki do Gdanska, Sopotu, na Westerplatte, na ruchome wydmy, do Kartuz, Szymbarku. Władysławowa czy na Hel. Pomimo to ten turnus jest nieco inny od poprzednich. – Kiedy sie dowiedziałysmy, ze kierowniczka bedzie młoda 22-letnia dziewczyna, bardzo sie ucieszyłysmy. Stwierdziłysmy, ze bedzie młoda krew i dzieki temu bedzie inaczej. Juz teraz mozemy powiedziec, ze nasze przewidywania sie zisciły. Asia staneła na wysokosci zadania. Jest bardzo operatywna w działaniu i podziwiamy ja za to – przekonuja nauczycielki.
Dla Joanny Mitury, studentki nauczania matematyki i geometrii wykreslnej na Uniwersytecie Palackiego w Ołomuncu, wyjazd na Zielona Szkołe w roli szefowej turnusu był nowym wyzwaniem. Majac doswiadczenie komendantki obozów harcerskich i zuchowych, nie bała sie go podjac. – Przed wyjazdem do Jastrzebiej Góry miałam pare spotkan z koordynatorka projektu z Kancelarii Kongresu Polaków Aneta Roszka, a takze z kierowniczka pierwszego turnusu nauczycielka Wanda Folwarczna, która juz kilkakrotnie wystepowała w tej roli. Dała mi mnóstwo cennych rad i praktycznych wskazówek. Na biezaco jestesmy w kontakcie telefonicznym i konsultujemy sporne kwestie – mówi.
Kiedy pada deszcz
Do wtorku uczestnikom drugiego turnusu Zielonej Szkoły nad Bałtykiem pogoda dopisywała. Dzieci bawiły sie na plazy i nawet wchodziły do wody. Sroda zapowiadała sie jednak deszczowa. – Sledze pogode z minuty na minute, zeby wiedziec, jak najlepiej wszystko zaplanowac. Staram sie tak ustawiac grafi k, zeby nie było nic na szybko i nic na siłe, poniewaz jestesmy tu po to, zeby w sposób przyjemny korzystac z tego, co oferuje Zielona Szkoła i okolice, które zwiedzamy – przekonuje kierowniczka turnusu. Wieczorem podejmuje wiec decyzje, ze przed południem ze wzgledu na deszcz nauczyciele przygotuja dla dzieci program w osrodku. Po południu druga grupa wyjedzie na wycieczke do Łeby – do Słowinskiego Parku Narodowego, do wyrzutni rakiet i na ruchome wydmy, a pierwsza – która była tam juz dzien wczesniej, zwiedzi Gwiazde Północy i latarnie w Rozewie.
Przesuniecie srodowego wyjazdu do Łeby na „po obiedzie” okazuje sie strzałem w dziesiatke. Kiedy autokar zatrzymuje sie przed Słowinskim Parkiem Narodowym, nie trzeba wkładac płaszczów przeciwdeszczowych i rozkładac parasoli. To duzy plus. Minusem okazuje sie jednak okrojony czas. Poprzednia grupa miała na zrealizowanie programu cały dzien, ta ma tylko połowe. Kilkukilometrowe odległosci musi wiec pokonywac szybkim marszem i pogodzic sie z faktem, ze tym razem nie bedzie czasu na stanie w kolejce po gofra.
Fascynująca historia rakiet
Pierwszym przystankiem jest Muzeum Wyrzutni Rakiet w Rabce, czyli cos, co interesuje głównie chłopców, ale potrafi wciagnac równiez dziewczyny. Po raz kolejny potwierdza sie bowiem reguła, ze kiedy przewodnik potrafi mówic ciekawie, to nawet niezainteresowany tematem odbiorca słucha. – Słowinski Park Narodowy to piec tysiecy lat historii tworzenia tego terenu, tworzenia mierzei łebskogardenskiej, fl ory, fauny i jedynych w Europie ruchomych wydm. Ale Słowinski Park Narodowy to takze historia – rozpoczyna swoja opowiesc pan Janusz, cofajac sie w okres drugiej wojny swiatowej, kiedy Niemcy na tym terenie podczas przeprowadzania testów wystrzeliwali dwa rodzaje rakiet – przeciwlotnicza i balistyczna. Łebe wybrali ze wzgledu na dogodne połozenie – potrzebne było bowiem miejsce łatwe do ukrycia i zarazem trudno dostepne.
Opowiesc o nowych technologiach, które nawet po niespełna 80 latach okazuja sie skuteczne, robi wrazenie. Ale to juz II wojna swiatowa dobiega konca i Rosjanie wkraczaja na ten teren i zamykaja go az do 1965 roku. – Czy cos znalezli? Byc moze dokumentacje, czesci rakiet, a moze całe rakiety. Po wojnie bowiem Rosjanie sami zaczynaja opracowywac własne akiety przeciwlotnicze i balistyczne, a w 1957 roku podczas defi lady w Moskwie na Placu Czerwonym pokazuja rakiete przeciwlotnicza, która nie rózni sie niczym od tej, przy której teraz jestesmy – przekonuje przewodnik, dodajac, ze przez kolejnych 10 lat sa to najlepsze rakiety przeciwlotnicze na swiecie i do dzisiaj sa produkowane.
Jak sie okazuje, jeszcze bardziej ciekawa od rakiety V2 jest osoba jej konstruktora Wernera von Brauna, który od dziecka interesuje sie kosmosem i wszystko robi po to, zeby jego sprzet poleciał na ksiezyc. To mu sie udaje, poniewaz chociaz oskarzony jest o ludobójstwo, Amerykanie umieszczaja go w osrodku badan rakietowych, a potem mianuja dyrektorem NASA. Tam Werner von Braun zostaje głównym konstruktorem rakiety Saturn V, która pozwoliła amerykanskim astronautom wyladowac na Ksiezycu. Jej technologie opiera na technologii V2.
To jednak nie wszystko, bo pozostaje do opowiedzenia i wysłuchania jeszcze jeden, tym razem polski watek. Po 1965 roku na tym terenie rozpoczyna prace grupa polskich naukowców pod kierunkiem prof. Jacka Walczewskiego. Jej dziełem jest rakieta Meteor 2, która lata na wysokosc 100 kilometrów, przekraczajac umowna granice kosmosu. W 1973 roku Amerykanie te rakiete oceniaja jako jedna z trzech najlepszych rakiet na swiecie i mogłoby sie zdawac, ze kosmos stoi dla Polaków otworem. W kilkanascie miesiecy pózniej Sowieci zadaja jednak temu kres. Chociaz maja własne rakiety kosmiczne, polska konkurencja jest im zupełnie niepotrzebna.
Ta historia nie ma „happy endu”, powoduje jednak, ze nastolatki, których czesto trudno czymkolwiek zainteresowac, przyznaja, ze „to było naprawde ciekawe”.
Ruchome, więc czemu się nie ruszają?
Czas opuscic swiat rakiet i udac sie dalej. Celem sa ruchome wydmy oraz rozposcierajace sie z nich widoki z jednej strony na Jezioro Łebskie, a z drugiej na Bałtyk. Wycieczka wspina sie pod górke, nogi grzezna w piasku. Warto jednak podjac ten wysiłek, bo nawet ci, którzy sie ociagali, po zdobyciu „szczytu” zafascynowani tym niecodziennym widokiem pstrykaja zdjecia. Jakby tego było mało, słonce zaczyna przedzierac sie zza chmur. Czyzby kierowniczka miała znajomych „tam na górze”, ze – jak stwierdzaja nauczyciele – „wszystko ma tak zaplanowane, ze deszcz zaczyna padac dopiero w momencie, kiedy wsiadamy do autobusu, a kiedy wysiadamy, przestaje”?
Dzieci, które sa tutaj pierwszy raz, dziwia sie, ze ruchome wydmy stoja w miejscu zamiast sie ruszac. Aby zaobserwowac zmiane, trzeba byłoby zrobic im zdjecie, wrócic za rok, a moze i wiecej, i wtedy porównac.
Te dzieci są kreatywne
Wczesniej były prezentacje szkół, we wtorek dyskoteka, zas na srodowy wieczór zaplanowano spektakle. – Nauczycielki wpadły na fajny pomysł, zeby kazda klasa przygotowała krótkie przedstawienie. Temat jest jeden – Czerwony Kapturek, rózne natomiast maja byc jego aranzacje. Jaka przypadnie danej klasie, o tym zadecyduje losowanie – zapowiada Joanna Mitura.
O godz. 20.00 w duzej sali zbieraja sie aktorzy i widownia. Jako pierwsi przedstawiaja swojego komediowego Kapturka ósmoklasisci z Gnojnika. Po nich bystrzyczanie przenosza te znana bajke w realia XXI wieku, stad tez ich Kapturek nie jest czerwony, a czarny. Klasie karwinskiej przychodzi natomiast zmierzyc sie z Kapturkiem w aranzacji operowej. Wszystkie opracowania sa bardzo udane. Jest pomysłowo, dowcipnie i za kazdym razem publicznosc bije gromkie brawa. W czwartek bedzie kolejna porcja artystycznych wrazen, kiedy pozostałe klasy zagraja swoje spektakle o Kapturku, chorej babci i złym wilku. Nie watpie w ich powodzenie. Zdazyłam sie juz bowiem przekonac, ze Danuta Niedoba ma racje, mówiac, ze te dzieci sa bardzo kreatywne.
Subskrypcja e-mailowa
Zarejestruj się, aby otrzymywać wiadomości od naszego zespołu

SUBSKRYBUJ

Kongres Polaków
w Republice Czeskiej
Hrabinská 458/33,
737 01 Czeski Cieszyn
polonica.cz